Ludzie
zazwyczaj nie lubią efektów ubocznych. Na myśl bowiem zaraz przychodzą
im nudności i inne takie. Czasem jednak efekt uboczny jest fajny, ba,
nawet pożądany. Takim miłym efektem ubocznym naszego skromnego dkkowania
jest coroczna możliwość wyboru autora, którego chcielibyśmy ugościć u
siebie. Super! Tym bardziej, że to Instytut Książki stawia.
Wychodząc
z założenia, że starego czytelnika do biblioteki przyciągać nie trzeba,
postanowiliśmy zanęcić dzieciaczków i zaprosić pana Łukasza
Wierzbickiego, autora książek dla dzieci (choć nie tylko), które swego
czasu były hiciorem w naszym domu. Mowa tu o “Afryce Kazika” i “Dziadku i niedźwiadku”.
Prośbę zaakceptowano, działania organizacyjne rozpoczęto, promołszyn
odpalono i zaczęto odliczanie, które zakończyło się 26.04.2012 r. wizytą
pana, który żwawo wkroczył na salę z wysłużonym plecakiem na ramieniu i
wielką, równie steraną życiem walizą w ręce.Przyznać
się nam od razu wypada, że postanowiliśmy przeprowadzić pewien
socjologiczny eksperyment i miast spraszania szkolnych wycieczek,
postawić na indywidualną wolę przybycia rodziców z dziećmi. Rezultat był
taki, że spotkanie odbyło się w dość kameralnym gronie, ale za to
zyskało ono przez to na intensywności przekazu. Nie od dziś bowiem
wiadomo, że ilość rzadko kiedy przechodzi w jakość.I ja tam byłem, i z opowieści o wariacie
jeżdżącym na rowerze po Afryce oraz z historii niedźwiedzia -
wojskowego, się cieszyłem. Koniec i bomba, a kto nie był, ten trąba.
Bazyl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz